Przemoc w szkole – nauczyciel-uczeń, cz.2

Jednym z narzędzi represyjnych stosowanych przez nauczycieli jest zastraszanie – używane, by uzyskać respekt i szacunek, lepsze wyniki uczniów w nauce. Prawie w każdej szkole jest taki pedagog, który budzi grozę. Latami krążą legendy o tym, jak powiększały się wrzody żołądka, ile ton proszków uspakajających brało się przed lekcjami i klasówkami, jakie koszmary nocne nie dawały wypocząć.
System, w którym muszą funkcjonować zarówno nauczyciele, jak i uczniowie, nie przewiduje miejsca na indywidualizm, niepokorność, własny sposób myślenia. Liczące do tysiąca uczniów szkoły, przepełnione klasy, zbyt duża ilość materiału, za mało godzin na realizację programu muszą doprowadzać do sytuacji, w których rośnie napięcie, bo jedna i druga strona po prostu się „nie wyrabia”. A kiedy rośnie napięcie, niedaleko do tego, by rozładowywać je przy użyciu przemocy. Na nasze dzieci się krzyczy, obraża się je, wyśmiewa, wygłasza się wobec nich złośliwości czy uszczypliwości, poniża, stawia się im zaniżone oceny, traktuje nierówno, nie włącza się ich do zadań, nie wyróżnia w żadnych obszarach funkcjonowania w klasie. Takie postępowanie głęboko dotyka pokrzywdzone dzieci. Dodatkowym aspektem jest fakt, że przecież klasa patrzy, uczniowie się uczą. Jeśli nauczyciel pozwala sobie na takie postępowanie, to może się zdarzyć, że uczniowie dołożą swoje lub nie będą odczuwać zahamowań wobec innych osób.
Większość uczniów prędzej czy później przystosowuje się do trudnej sytuacji, a nawet w ostatecznym rozrachunku jest wdzięczna właśnie takim nauczycielom, którzy nie pozwolili na rozluźnienie dyscypliny, którzy dużo wymagali, którzy uczyli sumiennie pracować, systematycznie przygotowywać się na każdą lekcję, dzięki którym nauka „nie poszła w las”. To dla wielu uczniów dobre połączenie: dużo uczy – dużo wymaga.
Gorzej, jeśli ten wariant ma inne wariacje, np. mało uczy – dużo wymaga. Taka strategia przenosi obowiązek przygotowywania się do zajęć z nauczyciela na ucznia. Na lekcji rozmawia się o „głupotach”, a w domu uczniowie mają sami przerobić lekcję z podręcznika, zrobić do niej przykłady i jeszcze pracę domową.
Takie postępowanie nauczyciela budzi opór i oburzenie, zarówno uczniów, jak i rodziców. Zanim jednak rodzice podejmą jakieś działania, powinni przyjrzeć się postępowaniu własnego dziecka. Każdy medal ma dwie strony. Zdarza się, że rodzice bez refleksji wierzą w opowieści swoich latorośli i gotowi są wytaczać najcięższe działa w niesłusznych sprawach. Przykładem jest mama pewnego licealisty, która napadła z wielką awanturą na dyrektora szkoły, twierdząc, że jej syn jest niesprawiedliwie traktowany, gdyż nauczyciel bez dania mu szansy wystawił negatywną ocenę na koniec roku. Po zbadaniu sprawy okazało się, że uczeń uciekał ze wszystkich sprawdzianów z tego przedmiotu, nie był na żadnej poprawie i ani razu nie był przygotowany do odpowiedzi na lekcji.
Żeby nie dopuścić do takich sytuacji, powinniśmy na bieżąco interesować się postępami naszych dzieci. One w większości swoich działań potrzebują naszego życzliwego wsparcia i zainteresowania postępami, osiągnięciami i sukcesami – nawet tymi najmniejszymi.
W praktyce uczniowie szybko się uczą strategii postępowania z poszczególnymi nauczycielami. Sami odkrywają, lub dowiadują się od starszych kolegów, przy kim nie należy „podskakiwać”, kogo można „ugłaskać”, kto lubi dyskutować, kto jest fajny, kto w porządku, kogo należy się bać. Niestety, takie postępowanie uczy dzieci głównie kombinowania.
Większość uczniów jakoś sobie radzi. Nie wszyscy sposobami, które dorośli chętnie by zaakceptowali. Jest jednak zawsze kilka osób, dla których straszenie, nękanie, nadmierne podnoszenie wymagań jest trudne lub niemożliwe do wytrzymania. Szczególnie, kiedy to nie grupa jest „represjonowana”, ale pojedynczy uczeń.
Rozwiązaniem problemów ucznia może być przeniesienie go do innej szkoły. Takie sytuacje zawsze należy rozważać z dziećmi. Niektóre wolą znosić trudności wynikające z niesprawiedliwego traktowania, w zamian za dobre samopoczucie związane z przebywaniem w ulubionym towarzystwie. Są też takie, dla których przenosiny do innej placówki zmieniają radykalnie obraz własnej osoby i poziom stresu związanego ze szkołą. Dzieje się tak, kiedy uczeń ze „złego”, marnego przeistacza się w dziecko inteligentne, zauważane na lekcji, doceniane, otrzymujące pozytywne oceny. Aby tak się stało, musimy przyjrzeć się dobrze kolejnej szkole, by nie wpaść z deszczu pod rynnę.
Beata Badziukiewicz, pedagog szkolny (2007-08-28)

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować