To be perfect, or not to be

Wydawałby się, że istota ludzka jest na tyle racjonalna, że nie poświęci całego życia na próbę osiągnięcia czegoś, co jest z założenia nieosiągalne. A jednak perfekcjoniści są wśród nas.
Czy perfekcjonizm jest zapisany na nie do końca białej karcie, z którą przychodzimy na świat? Rodzi go pierwsza spektakularna porażka, czy pierwszy wielki sukces? Napędzany jest przez rywalizację, czy przez pielęgnowane w samotności poczucie niedoskonałości? W pewnym momencie każdy perfekcjonista dochodzi do wniosku, że dłużej nie da rady działać na pełnych obrotach przez dwadzieścia cztery godziny na dobę i podejmuje heroiczną próbę przekonania samego siebie, że może sobie trochę odpuścić? A może nie widzi w byciu wzorcem do naśladowania niczego męczącego i jest doskonały tak samo naturalnie, jak oddycha?

Dwa oblicza perfekcjonizmu

Zdrowy perfekcjonizm, kiedy człowiek po prostu dba o swoją markę, teoretycznie nie jest niczym dziwnym, bo przecież każdy powinien starać się jak najlepiej wykonywać swój zawód i swoje obowiązki. Jak jest w praktyce? Prawie na każdym kroku spotykasz fuszerkę, prowizorkę, pełną improwizację, a do kompletu bardzo z siebie zadowolonego wykonawcę.
Istnieje jednak drugie, niebezpieczne oblicze dążenia do doskonałości: destrukcyjny perfekcjonizm. W skrajnych przypadkach uniemożliwia on normalne funkcjonowanie i odczuwanie zasłużonej satysfakcji z dobrze wykonanego zadania.
Z taką patologiczną formą trzeba walczyć i być czujnym, żeby wychwycić jej pierwsze objawy. Co powinno zaniepokoić?
Poświęcasz coraz więcej czasu zadaniom, które aż takiego nakładu energii nie wymagają, nanosisz wciąż nowe poprawki na coś, co już dawno jest skończone, wielokrotnie przekładasz termin oddania projektu i sama sobie wmawiasz, że nie jest jeszcze gotowy i jeśli oddasz go w takim stanie, w jakim jest teraz, zostaniesz źle oceniona. To pierwsze sygnały alarmowe i jednocześnie najwyższy czas, żeby zacząć przeciwdziałać destrukcyjnym zjawiskom.

Terapia

Czeka Cię trudne zadanie: warto odkryć przyczynę, która spowodowała, że wpadłaś w sidła perfekcjonizmu. Tylko znając przyczynę niepożądanych zachowań możesz z nimi walczyć. Korzystając z wcześniej podanej listy, odpowiedz na kolejne pytania. Czy takie zapędy były w Tobie od zawsze? Czy odniosłaś niedawno jakiś wielki sukces i teraz nie wypada Ci zejść poniżej pewnego poziomu? A może coś bardzo Ci się nie udało i lęk przed kolejną porażką spowodował desperackie nasilenie starań? Czy na horyzoncie pojawiła się godna konkurencja i musisz być bardziej niż zwykle nieskazitelna, żeby nie stracić pozycji?
Na tym etapie terapia będzie polegała na uświadomieniu sobie bardzo ważnej, podstawowej zasady rządzącej życiem człowieka w społeczeństwie: nie jesteś w nim sama. W każdej chwili oddziałuje na Ciebie co najmniej kilka osób, a każda z nich ma na Twoje życie mniejszy lub większy wpływ i w większości przypadków jest to od Ciebie zupełnie niezależne. Nie warto dać się zwariować ślepemu dążeniu do doskonałości choćby dlatego, że bez względu na to, jak wiele czasu czemuś poświęcisz, ile potu i łez wylejesz, żeby osiągnąć zamierzony cel, wystarczy czyjś zły dzień, żeby efekt Twojej ciężkiej pracy wylądował w koszu.

Dobra czy najlepsza?

Bardziej opłaca się zbudować silne poczucie własnej wartości i krytyczny, ale racjonalny, pogląd na swoje własne działania i poruszać się w ramach ustalonych przez samą siebie standardów. Dąż do pewnego poziomu, nie rozpieszczaj się przesadnie, ale też nie katuj stawianiem sobie coraz wyższych wymagań. Działania prowadzone w myśl zasady „Chcę być dobra” będą o wiele bardziej efektywne niż te, którym przyświeca motto „Chcę być najlepsza”. W sporcie bezduszne setne części sekundy nie pozwalają wątpić w to, kto jest mistrzem, ale w każdej innej dziedzinie życia granica doskonałości jest płynna. Tak jak w przypadku nieskończoności, do której zawsze możesz dodać jeden, tutaj też możesz wciąż dokładać nowe kryteria, które sprawią, że nigdy nie osiągniesz progu doskonałości. Uwierz, że bycie „tylko” dobrym jest warte więcej, niż bycie niedefiniowalnie doskonałym.

Plamy i porcelana

Tak, jak na Ciebie ma wpływ cały łańcuch mniej i bardziej przypadkowych osób i okoliczności, tak i Ty jesteś elementem jakiegoś łańcucha i wpływasz na czyjeś życie. Musisz o tym pamiętać, zwłaszcza wtedy, gdy zajmujesz kierownicze stanowisko, albo jesteś nauczycielką. Dbaj o to, żeby Twój perfekcjonizm nie działał destrukcyjnie na Twoich podwładnych. Traktuj ludzi indywidualnie – zanim zaczniesz wymagać, sprawdź, jakie mają możliwości. Nie żądaj więcej, niż mogą Ci dać, bo zamiast mobilizować do wysiłku, doprowadzisz ich do frustracji i zamkniesz im drogę do naturalnego rozwoju. Na pewno już wiesz, że świat nie jest sprawiedliwy i to, że Ty dajesz z siebie wszystko nie znaczy, że ktoś inny zrobi to samo. Musisz się z tym pogodzić i albo przyjąć to, co chce Ci zaoferować, albo szukać nowego pracownika. O wiele łatwiej i zdrowiej jest przearanżować swój system wartości i przystać na to, że ważniejsze jest, żeby nie spóźnić się na spotkanie z kimś dla Ciebie ważnym, niż objawić mu się w perfekcyjnie wyprasowanej bluzce. Że cenniejsza jest kolacja z przyjaciółmi spożywana na zaplamionym obrusie, niż kaczka z pomarańczami jedzona na chińskiej porcelanie w gronie osób, z którymi nie ma o czym rozmawiać. Że lepiej czasem poprawić coś w swoich projektach, ale mieć w pracy grupę osób, z którymi można się pośmiać, niż dostawać oficjalne pochwały, ale być uważaną (choć może całkiem niesłusznie) za prymuskę, której nie da się lubić. Wreszcie najważniejsze jest, żebyś Ty była z siebie zadowolona. Nie równaj do niczyjego poziomu, nie poganiaj sama siebie w wyścigu szczurów, ustal priorytety, pracuj metodą małych kroczków, co pozwoli Ci na częstsze odnoszenie sukcesów i pamiętaj, żeby na pytanie: „Być idealną czy w ogóle nie być?”, udzielać trzeciej możliwej odpowiedzi: „Po prostu być!”.

Aktualizacja: 2017-01-10
Julia Wolin

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować