No co? Przecież jest wiosna!

Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że co roku 21 marca przychodzi astronomiczna wiosna. Tym bardziej, że wbrew oczekiwaniom, niebo tego dnia nie robi się błękitne i upstrzone kształtnymi obłoczkami jak z waty cukrowej, drzewa nie strzelają pąkami, a ciepły wiatr nie owiewa muskanej słońcem twarzy. Zazwyczaj jest tak samo zimno, ponuro i mokro, jak dzień wcześniej, kiedy teoretycznie była jeszcze zima.
A jednak wiosenna propaganda atakuje bez względu na pogodę. Czemu by więc nie skorzystać z okazji? Zróbmy wszystko to, na co miałyśmy ochotę przez całą długą zimę, a ewentualne wyrzuty sumienia odprawiajmy zdecydowanym: No co? Przecież jest wiosna!
Innymi słowy: nie bójmy się od czasu do czasu zrobić sobie przyjemności bez okazji. Życie jest zbyt krótkie, żeby z przeciwieństwem pożytecznego czekać na specjalne okoliczności. Jeśli jednak musimy, proszę bardzo, oto okazja: jest wiosna!

Odradza się przyroda...

...a czy my nie jesteśmy jednym z najpiękniejszych elementów ekosystemu? Czy nie zasługujemy na to, żeby się odrodzić? Zasługujemy! A więc zapuśćmy się w pachnące i mieniące się kolorami odmęty perfumerii i szukajmy zapachu, z którym spędzimy tę wiosnę. Uwaga: fakt, że na naszej toaletce stoi już kilka flakonów wiosennych perfum nie jest wystarczającym powodem, żeby nie kupić sobie jeszcze jednych. To, jak bardzo się zmieniamy, odzwierciedlają między innymi zapachy. Zdarza się, że z obrzydzeniem odsuwamy nos od nadgarstka spryskanego perfumami, które jeszcze rok temu doprowadzały nas do ekstazy. Być może aromat przywołuje wspomnienia, do których niechętnie wracamy, albo w ciągu roku przeszłyśmy tak wielką wewnętrzną ewolucję, że nie odnajdujemy już w sobie osoby, która ten zapach obdarzyła namiętnym uczuciem. Zmuszanie się do używania perfum, które już do nas nie pasują, jest tak samo bezcelowe, jak wciskanie się w za małe o trzy numery buty. W ramach eksperymentu możemy nawet przystać na ochoczą propozycję sprzedawczyni, która gotowa jest pomóc nam w znalezieniu perfum idealnych, choć pytanie: Może coś doradzić? jest w tym kontekście równie absurdalne, jak proszenie na zatłoczonej ulicy o wskazanie naszego mężczyzny życia.
Druga sprawa to ubrania. Zgoda, może rzeczywiście nie ma potrzeby wymiany całej garderoby (nie – ujmijmy to inaczej: rzeczywiście, niewykonalna jest wymiana całej garderoby), ale nawet jeden ciuch w nasyconym, wiosennym kolorze, nie posiadający golfa, ściągaczy ani aplikacji z grubej wełny, jest w stanie uczynić naszą wiosnę (oraz szafę) piękniejszą. Nie brońmy się przed kolorami. To naturalne, że oczy, od tylu miesięcy przyzwyczajone do bieli, szarości i wszelkich odcieni zimowego brudu, spragnione są przebudzenia. Zaszalejmy z lakierem do paznokci, choćby na stopach. Już sama świadomość tego, że pod czarnymi eleganckimi szpilkami nasze paznokcie ociekają słonecznym pomarańczem, da nam energetycznego kopa. Nie ma mowy o usprawiedliwieniu w stylu: Po co mam malować paznokcie u nóg skoro i tak nikt tego nie zobaczy? My zobaczymy, to jest podstawa! Nauczmy się myśleć o sobie z troską i zaangażowaniem, robić coś dla siebie, nie myśląc o innych. Znajdujmy przyjemność w podobaniu się samym sobie, czerwieńmy się od komplementów wypowiadanych w myślach, przechodząc koło lustra obrzucajmy się takimi spojrzeniami, jakie chciałybyśmy otrzymywać od innych.

Od środka też!

Nasze wnętrze także zasługuje na wiosnę. Ale absolutnie nie myślmy o multimedialnym kursie językowym, bo przecież kiedyś trochę mówiłyśmy po francusku i może warto by było... Nie! Jeśli koniecznie ma być multimedialnie, to wypożyczmy dvd z filmem, na który nie zdążyłyśmy wybrać się do kina, bo ciągle nie było czasu. Teraz ma się znaleźć czas! Kupmy sobie na ulicznym straganie z filmami "Pożegnanie z Afryką” i po raz tysięczny zapragnijmy mieć takie sukienki i kapelusze (i takiego Redforda), jak filmowa Karen Blixen.
Przy okazji wizyty w księgarni nie czujmy się w obowiązku odwiedzić działu z książkami branżowymi. Jeśli utkniemy przy romansidłach, to trudno. Jeśli wyjdziemy z ostatnim tomem Harry’ego Pottera – tym lepiej. I nie ma wykręcania się, że to książka dla dzieci i nie wypada. Książki dla dzieci piszą dorośli, mamy więc jakiś punkt styczny z literaturą dla najmłodszych.
Długa kąpiel nie podlega w ogóle dyskusji, jest podstawą zachowana zdrowia psychicznego i fizycznego, a im więcej piany i kolorowych perełek, tym weselej (nie ma znaczenia, czy perełki dają jakikolwiek efekt, ich zadanie polega na byciu gadżetem estetycznym).
Na jakość kąpieli dodatnio wpływa także lektura, jaką zabieramy ze sobą do wanny, i nie musi to być pismo opiniotwórcze. Wręcz przeciwnie, im więcej będzie zawierać stron z napisem „Wiosenne trendy”, tym lepiej dla naszej kąpieli. Gazety z wyższej półki są drogie, ale skoro do tej półki dosięgamy, to znaczy, że od czasu do czasu możemy zaszaleć. Zresztą, co to będzie za wiosna, jeśli nie poznamy jej trendów...
Kupmy wszystkie żelki, których kształty zafascynują nas na sklepowej półce, kolorowe cukierki, posklejane ze sobą dropsy, balonowe gumy, których smak trwa tylko kilka minut, ale za to język robi się od nich kolorowy, a balony strzelają jak fajerwerki. Zafundujmy sobie obsypane grubą warstwą cukru galaretki i czekoladę z orzechami – orzechy są bardzo zdrowe! Dieta dietą, każdego innego dnia będziemy twarde i nieustępliwe, ale kulinarny dzień dziecka poprawia humor i jest kolejnym przejawem tego, że wreszcie jest wiosna!

Przestrzeń niekoniecznie kosmiczna

Zimą instynktownie kulimy się i otulamy. Nosimy grube ubrania, często mamy na sobie wiele warstw, siadając podwijamy nogi pod siebie, a kładąc się do łóżka – przyjmujemy pozycję embrionalną. Podobne zjawisko dotyczy otaczającej nas przestrzeni. Ułożone na biurku jak barykada stosiki książek sprawiają, że czujemy się zabezpieczone przed hulającym po mieszkaniu wiatrem (jest nam strasznie zimno, przecież musi być jakaś przyczyna).
Na każdym skrawku poziomej powierzchni znajduje się przynajmniej jeden kubek z plasterkiem cytryny smętnie kołyszącym się na mieliźnie resztki herbaty. Na oparciach krzeseł wiszą koce, które muszą być blisko, a telefon, książka, pilot od telewizora i chusteczki do nosa są w zasiągu ręki. Wiosną odczuwamy nagłą potrzebę wyprostowania nóg i rozpostarcia ramion, dlatego uprzątnijmy wszystkie pozostałości zimowych szańców. Niekoniecznie jednak po to, żeby było czysto i jak z magazynu o dekoracji wnętrz, ale z zupełnie prozaicznego powodu: żebyśmy miały gdzie potańczyć w rytm najmniej ambitnych i tym samym najszybciej podrywających z miejsca piosenek, jakie nam przyjdą do głowy (i dadzą się znaleźć w cudotwórczym serwisie Youtube). Bo potańczyć też nam wolno! Poskakać po pokoju, nie myśląc o tym, że razem z nami skaczą wszystkie nasze wałki tłuszczu, oponki i drugie podbródki. Niech sobie skaczą. Wiosna przyszła także i dla nich!

Julia Wolin (2008-07-04)

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować