Relacje z rodzicami – dorośli niedorośli

Czasem słyszę z ust moich klientów: „Moja mama do tej pory nie pozwala mi obciąć grzywki”, „Mama decyduje, czy znajomość z tą czy inną znajomą jest dla mnie odpowiednia”, „W zasadzie od dawna uważałam, że przydałaby mi się konsultacja psychologa, ale ojciec mi nie pozwalał”.
Być może nie byłoby nic zaskakującego w cytowanych wypowiedziach, gdyby nie fakt, że wygłaszane są przez osoby dorosłe (czterdziesto-, pięćdziesięcioletnie). Osoby te żyją zgodnie z rodzicielskim dyktatem, nieustannie mając w głowie pytanie: „Co powie na to mama?”. Mama decyduje o wszelakich życiowych posunięciach, mama zarządza pieniędzmi, mama pozwala na przemeblowanie mieszkania czy wymianę samochodu. Jeśli nawet mama nie mieszka ze swoim od lat pełnoletnim dzieckiem, to i tak w dalszym ciągu śledzi każdy jego krok, chociażby za pomocą telefonu. W sytuacjach skrajnych gotowa jest nauczyć się nie tylko obsługi komórki, byleby tylko nadal móc sprawować pełną kontrolę.
Jeśli natomiast zdarzy się, że dorosła pociecha nieśmiało zechce pozarządzać czymkolwiek we własnym życiu: sposobem spędzania wolnego czasu (powinna z mamą lub pod jej dyktando), kolorem włosów (mama uważa, że farbowanie włosów nie wchodzi w grę, włosy farbują tylko kokoty), czy choćby zdecyduje się na wygłoszenie własnej opinii na jakikolwiek temat, to wówczas mama przystępuje do ataku. Stara się zazwyczaj wywołać poczucie winy we własnym dziecku: „Ja dla Ciebie tyle poświęciłam, a Ty...”, „Nie po to nie przespałam tylu nocy, żebyś teraz...”, „Należy mi się z Twojej strony szacunek”. Oczywiście, każda despotyczna mama posiada własny, bogaty repertuar, wypracowanych przez lata doświadczeń, tekstów, pozwalający w pełni manipulować własnym dzieckiem. Gdyby dziwnym zrządzeniem losu miało się jednak okazać, że skuteczne zazwyczaj stwierdzenia tym razem nie odnoszą pożądanego rezultatu, wówczas zawsze można odwołać się do szantażu: „Wpędzisz mnie w chorobę”, „Przez Ciebie skacze mi ciśnienie”, „Całą noc nie spałam”.
Paradoksalnie, źródłem takiej relacji z dzieckiem jest miłość. Paradoksalnie, bo taka postawa matki czy obojga rodziców odbiera dziecku jeden z najistotniejszych atrybutów dorosłości – możliwość samodzielnego podejmowania decyzji i ponoszenia odpowiedzialności za nie. Źródłem takich zachowań rodzica są najczęściej miłość i lęk o dorosłe dziecko. Nieustanna, ścisła kontrola jego zachowań ma na celu zapewnienie mu dobrego, bezpiecznego życia (kontrolowane ma minimalne szanse na zrobienie czegoś, co w mniemaniu rodzica będzie głupie, nierozsądne, lub narazi je na cierpienie). Może też wiązać się to z przekonaniem rodzica, że posiada on jedyną skuteczną receptę na szczęście. Ponieważ posiada przepis na udane życie, a przy tym kocha swojego potomka, to nic dziwnego, że za pomocą wszelkich dostępnych środków usiłuje nakłonić dziecko do jego realizacji. Jednocześnie kompletnie nie wierzy w kompetencje życiowe własnej pociechy. Owa niewiara w kompetencje dorosłego dziecka bywa czasem uzasadniona: dziecko, trzymane od zawsze na krótkiej smyczy, nie miało okazji do ich nabycia. Od urodzenia ktoś inny podejmował za nie wszelkie decyzje i mówił, jak dobrze żyć. Nic więc dziwnego, że dorosłemu dziecku taka sytuacja z jednej strony wydaje się naturalna, bo siłą rzeczy do niej przywykło, z drugiej – budzi w nim bunt. O dziwo, zdarza się, że w takiej właśnie relacji z rodzicem pozostają osoby znakomicie radzące sobie w życiu zawodowym.

Co z tym zrobić?

Jeśli mamy poczucie, że rodzic stara się kontrolować każdy nasz krok, że ogranicza nam możliwość podejmowania samodzielnych decyzji, ingeruje w każde nasze posunięcie, o którym wie, to najważniejsza w ogóle jest najpierw chęć zmiany takiej sytuacji. Mogę sobie wyobrazić osoby, które aprobują taki stan rzeczy. Wówczas nie ma powodu, by cokolwiek miały one zmieniać. Jeśli natomiast taka sytuacja burzy nam krew w żyłach, to wówczas warto jasno określić, jaki poziom ingerencji rodzica wydaje się nam akceptowalny. Gdzie chcielibyśmy postawić granicę? Może się na przykład zdarzyć, że komuś dyktat mamy w obszarze stroju wyda się pożądany, jako że mama posiada doskonały gust, zechce natomiast ograniczyć jej dyktatorskie zapędy w innych dziedzinach swojego życia.
Dopiero teraz można przystąpić do przebudowy relacji z despotycznym rodzicem. Warto przy tym pamiętać, że będzie to proces – relacja, która budowała się i utrwalała przez wiele lat, nie ulegnie zmianie z dnia na dzień – i że proces ten może być dla obu stron bolesny. Nie oznacza to jednak, że nie warto podjąć próby zawalczenia o własną dorosłość.

mgr Hanna Lemańska-Węgrzecka, specjalista psychologii klinicznej, socjoterapeuta, absolwentka szkolenia z zakresu terapii rodzin; Firma Profesja Consulting (2007-08-28)

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować