Leczenie chorób autoimmunologicznych

Jest kilka podziałów chorób autoimmunizacyjnych w zależności od lokalizacji procesu autoimmunizacyjnego oraz uwzględniające mechanizmy odpowiedzi immunologicznej. Układ odpornościowy może reagować z przewagą mechanizmów komórkowych (strażnicy połykający obcych) lub humoralnych (specjalnie przygotowana broń różnego zasięgu).
Uważam, że z punktu widzenia pacjenta ważniejszy jest podział ze względu na lokalizację procesu chorobowego.
Mamy więc pierwszą grupę chorób narządowo swoistych, które ograniczają się do konkretnych organów. Druga grupa to choroby układowe, w których rozpoznawany jako obcy autoantygen znajduje się powszechnie w ustroju. Dotyka to całego organizmu lub może dotyczyć wielu narządów.

Pierwsza grupa – chorób narządowo swoistych:

●  Choroba Hashimoto – charakteryzuje się przewlekłym limfocytowym zapaleniem tarczycy, w którym występują przeciwciała przeciwko jej strukturom. Rozpoznanie powinno być stawiane na podstawie kompleksowego badania hormonów tarczycy, obecności przeciwciał oraz obrazu w badaniu ultrasonograficznym tarczycy. Choroba często współistnieje z innymi schorzeniami autoimmunizacyjnymi.
●  Choroba Gravesa-Basedowa – zaburzenie funkcjonowania tarczycy, w której autoantygenem jest białko znajdujące się w błonie komórkowej komórek tarczycy. Najczęściej przebiega z jej nadczynnością. Objawem towarzyszącym może być wytrzeszcz.
●  Choroba Addisona – polega na zniszczeniu w wyniku autoagresji kory nadnerczy i na niedoborze hormonów, przede wszystkim kortyzolu. Objawy to: osłabienie, zła tolerancja wysiłku fizycznego oraz sytuacji stresowych, niskie ciśnienie, brak apetytu.
●  Choroba Addisona-Biermera – niedokrwistość złośliwa, polega na zaburzeniu wchłaniania witaminy B12. Autoantygenem są komórki żołądka.
●  Cukrzyca typu I – w tym przypadku niszczone są komórki beta wysp Langerhansa w trzustce, co skutkuje brakiem bądź niedoborem wydzielania insuliny.
●  Miastenia – choroba charakteryzuje się osłabieniem i zmęczeniem po wysiłku fizycznym ze względu na zaburzenia przekaźnictwa na linii nerw-mięsień.
●  Choroby skóry – pęcherzyca zwykła, bielactwo, łuszczyca, łysienie plackowate.
●  Stwardnienie rozsiane – w chorobie tej atakowane są komórki osłonki mielinowej, niezbędne do przekazywania bodźców.
 

Druga grupa – choroby układowe, w których autoantygen może występować powszechnie w organizmie:

●  Pierwotna marskość żółciowa wątroby – atakowane są kanaliki żółciowe wątroby, co prowadzi do zastoju żółci.
●  Nieswoiste zapalenia jelit – wrzodziejące zapalenie jelita grubego oraz choroba Leśniowskiego-Crohna – proces zapalny obejmuje błonę śluzową i podśluzową jelit. Było wiele prób ustalenia przyczyny tych chorób; na pewno istotnym faktem jest współistniejąca zawsze dysbioza, czyli zaburzenia ilościowe i jakościowe mikroflory jelitowej.
●  Inne choroby układowe, jak: zespół Sjögrena, twardzina układowa, toczeń układowy, reumatoidalne zapalenie stawów, zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa, zapalenie naczyń.
 

Leczenie chorób autoimmunizacyjnych

Niestety, medycyna nie ma dużego pola do popisu. Chociaż każdy rok przynosi nowe odkrycia i metody.
W przypadku zaatakowania narządów stosuje się suplementację tego, czego dany chory narząd nie produkuje.
Podaje się hormony tarczycy, hormony kory nadnerczy, insulinę, witaminę B12. W przypadku cukrzycy próbuje się przeszczepiać wyspy trzustkowe, które zamyka się w specjalnych kapsułkach, aby zmniejszyć możliwość ich odrzucenia.
Próbuje się wykorzystać działanie immunomodulujące statyn w stwardnieniu rozsianym. Na modelach zwierzęcych próbuje się zadziałać na różnych etapach odpowiedzi układu immunologicznego.
Podaje się np. autoantygeny, czyli białka, przeciwko którym występuje reakcja. Droga podawania jest różna: dożylna, podskórna, dootrzewnowa (czyli do jamy brzusznej). Podobne jest to do odczulania.
Aplikując autoantygen, oczekuje się uzyskania tolerancji na dane białko dzięki mechanizmom, które opisałam omawiając autotolerancję. Szczególnie dobrze jest to widoczne po podaniu dużych dawek. Próbuje się też stosować małe dawki doustnie, donosowo lub droga wziewną. Wyniki kliniczne nie są jednak zadowalające.
Prowadzi się ponadto obserwacje neutralizacji cytokin prozapalnych, takich, jak TNF-alfa. To taki bardzo negatywny list od członka gwardii do innego strażnika. Robi się to za pomocą przeciwciał monoklonalnych i nazywa leczeniem biologicznym. Przeciwciała monoklonalne niszczą „listy do strażnika”, nie ma więc na nie negatywnej reakcji.
Terapia ta daje dobre wyniki u pacjentów z reumatoidalnym zapaleniem stawów, łuszczycowym zapaleniu stawów, w chorobie Leśniowskiego-Crohna, we wrzodziejącym zapaleniu jelita grubego.
Nie sprawdziła się jednak przy stwardnieniu rozsianym – to nie te listy należy zniszczyć. Próbuje się również niszczyć inne cytokiny, co skutkuje poprawą u pacjentów z łuszczycą oraz przy kolagenozach (choroby tkanki łącznej).
Innym sposobem jest wysyłanie listów „z pozytywną opinią” o autoantygenie, czyli cytokin przeciwzapalnych. Dzięki tej terapii uzyskuje się zmniejszenie progresji choroby u pacjentów ze stwardnieniem rozsianym. A zatem: nie udało się zniszczyć listów z opinia negatywną, ale wysłanie tych o pozytywnym wydźwięku poprawia sytuację.
W terapiach próbuje się wpływać na komórki dendrytyczne, czyli strażników z wędkami, którzy wyławiają podejrzanych osobników wśród tłumu obcych przy granicy miasta. Tu też celem jest wydanie pozytywnej opinii o autoantygenie i szkolenie, że kwalifikacja delikwenta jako zagrożenie jest błędna.
Najczęstszymi lekami stosowanymi w leczeniu chorób na podłożu immunologicznym są steroidy oraz niesteroidowe leki przeciwzapalne. Obie grupy leków nie działają przyczynowo, natomiast łagodzą objawy i działają przeciwbólowo.
Każdy pacjent, który przychodzi do lekarza, musi uzyskać pocieszenie i być wysłuchany. Często udaje się ulżyć w jego dolegliwościach, wyleczyć (w chorobach przewlekłych) – rzadko.
Współczesna medycyna jest świetna, jeżeli chodzi o choroby ostre, niesamowity postęp dotyczy kardiologii, medycyny odtwórczej, ortopedii, procedur onkologicznych, medycyny estetycznej i chirurgii plastycznej, ale schorzeń przewlekłych wciąż nie umiemy leczyć tak skutecznie.
W swojej praktyce na co dzień spotykam się z pacjentami szukających metod leczenia, które pomogłoby im uporać się z objawami uprzykrzającymi życie. Widzę ogromny sens w medycynie komplementarnej uzupełniającej leczenie standardowe. Nadmienię tylko, że przedstawione poniżej przypadki opisane są bardzo skrótowo i nie obejmują szczegółowych wyników wszystkich przeprowadzonych badań.
Najpierw chcę zaprezentować historię pacjentki, którą obserwuję od dawna, bo od ośmiu lat. Pamiętam dobrze nasze pierwsze spotkanie. Magda jest lekarzem i przyszła do mnie ze zdiagnozowaną chorobą Hashimoto. Miała wtedy 41 lat.
W tym przypadku nie musiałam jej dokładnie wypytywać, jak została postawiona diagnoza. Zawsze to robię, ponieważ pacjenci podają diagnozę choroby Hashimoto bardzo często, a po zadaniu następnych pytań okazuje się, że wcale nie jest to takie oczywiste.
Stwierdzenie obecności przeciwciała anty-TPO i anty-TG nie upoważnia do takiego rozpoznania. Jeszcze raz podkreślam, że rozpoznanie powinien postawić lekarz endokrynolog po zapoznaniu się z wszystkimi parametrami, a przede wszystkim – oceniając obraz tarczycy w badaniu ultrasonograficznym.
Magda miała postawiona diagnozę przed dwoma miesiącami i wdrożone hormony tarczycy. TSH, które wtedy badano, było w granicach 4–5 mU/l, samopoczucie złe.
Magda dotychczas nigdy nie chorowała, nie brała żadnych leków. Pochodziła z długowiecznej rodziny, nie paliła papierosów, nie brała żadnych leków i nie miała alergii. W wieku dziecięcym stwierdzano u niej często anginy i w szkole podstawowej często dostawała antybiotyki. Miesiączkowała regularnie, a poziom żelaza zawsze był w dolnej granicy normy.
Po dwóch miesiącach stosowania hormonów pacjentka chciała „jeszcze coś dla siebie zrobić”. Słyszała o diecie, która robiła się modna. Ale lekarze, z którymi rozmawiała, nie zachęcali jej do tego. Moi koledzy często negatywnie wyrażają się o diecie bezglutenowej czy jakiejkolwiek innej w chorobach tarczycy. To prawda, że literatura na ten temat nie jest zbyt bogata, a badania, w których poddaje się pacjentów rygorom dietetycznym, łatwo podważyć.
U Magdy wykonaliśmy analizę kału i „immunologiczny profil żywności”, czyli badanie ImuPro, i oczywiście rutynowo również inne badania krwi oraz poziomy witamin. Ogólne wyniki były w normie, żelazo i ferrytyna jednak – w dolnej granicy normy. Przeraził mnie wynik poziomu witaminy D, który wynosił 9 ng/ml. Natychmiast wdrożyłam suplementację witaminy D oraz K2MK7. Pacjentka otrzymała również selen.
W badaniach kału stwierdziliśmy całkowity brak mikroflory ochronnej, a w ImuPro – najczęstsze alergeny: gluten, mleko i jajka.
Dalszy przebieg historii Magdy jest bardzo charakterystyczny i mogę powiedzieć, że często takie przypadki obserwuje.
Pacjentka wykluczyła z diety gluten, nabiał i jajka na pół roku. To była jej decyzja. Ja zazwyczaj zalecam dietą na 5–6 tygodni, a potem próbuję przeprowadzić prowokacje. W trakcie pierwszych tygodni pacjent uczy się, jak jeść, aby nie było u niego żadnych niedoborów. Magda korzystała z pomocy dietetyka przez cały czas eliminacji pokarmów. Równolegle stosowała probiotyki.
Po okresie dwóch miesięcy terapii probiotycznej i diety Magda czuła się już bardzo dobrze. Schudła 5 kg w pierwszych tygodniach, potem ciężar ciała pozostawał bez zmian. Nie miała już nawet ochoty przeprowadzać prowokacji pokarmami zakazanymi. Lekarz endokrynolog zmniejszył ilość hormonów tarczycy. Po sześciu miesiącach diety podczas wizyty u ednokrynologa usłyszała, że obraz USG tarczycy jest stabilny.
Obecnie Magda nie suplementuje hormonów tarczycy. Obraz USG pozostaje niezmienny. Poziomy przeciwciał znacznie się zmniejszyły.
Czy Magda jest zdrowa? Jak wspomniałam wyżej – takie pacjentki pozostają pod stałą kontrola endokrynologa. Wiele z nich czuje się dobrze, jest na diecie rotacyjnej, nie potrzebuje hormonów tarczycy, a co najważniejsze – choroba w żaden sposób nie postępuje.
Kolejną moją pacjentką z chorobą Hashioto była Agnieszka. Przyszła do mnie po poradę z powodu utrzymujących się zaparć. Miała 26 lat, była ładną, bystrą dziewczyną z nadwagą. Skarżyła się, że od lat wypróżnia się, co trzy dni i to z pomocą laktulozy. Od 13 lat miała stwierdzona chorobę Hashimoto. Brała dużą dawkę Letroxu 200 mg. W momencie stwierdzenia choroby jej TSH wynosiło 38 mU/l.
U pacjentki osiem lat temu stwierdzono również zespół policystycznych jajników, czyli drugż chorobę autoimmunizacyją. W badaniach wychodziły wysoki testosteron i prolaktyna. Leczona była środkami antykoncepcyjnymi. Dodatkowo stwierdziła, że „ma tendencję do alergii”, ale badania tego nie potwierdziły. Na studiach bardzo źle się odżywiała, spożywała dużo śmieciowego jedzenia.
Ciekawie z medycznego punktu widzenia przedstawiał się wywiad rodzinny. Matka Agnieszki również miała zespół policystycznych jajników, ojciec – chorobę Gravesa-Basedowa i łuszczycę. Babcia ze strony matki także chorowała na Hashimoto. Agnieszka ma trzy siostry i wszystkie mają cierpią na choroby autoimmunizacyjne – albo Hashimoto, albo łuszczycę, albo zespół policystycznych jajników. Agnieszka zawsze przejawiała tendencje do anemii i niskiego poziomu żelaza.
Taki pacjent to nie lada wyzwanie dla lekarza. Wykonaliśmy wszystkie badania ogólne krwi, w kierunku alergii wziewnych, badanie mikroflory jelitowej oraz nadwrażliwości pokarmowych IgG-zależnych.
Wprowadzenie diety u Agnieszki było trudne, ponieważ ujawniła się nadwrażliwość na wiele pokarmów. Również zaburzenia mikroflory ochronnej stwierdzone w kale okazały się znaczne.
Agnieszka miała problem z utrzymaniem diety, ponieważ w przypadku nawet niewielkiego stresu jedzenie było jej sposobem na życie. Wiele wysiłku kosztowało nas wprowadzenie właściwego podejścia do odżywiania.
Dzięki jej zaangażowaniu w systematyczne stosowanie probiotyków i przestrzeganie diety eliminacyjnej udało się uzyskać przede wszystkim wypróżnianie zazwyczaj co 1–2 dni oraz lepsze wyniki morfologii i poziomu witamin. Agnieszka twierdzi, że dzięki diecie ma więcej energii i zaczęła propagować w rodzinie nowy styl odżywiania.
Z całą odpowiedzialnością podkreślam, że zastosowanie odpowiedniej, indywidualnej diety przynosi poprawę komfortu życia większości naszych pacjentów, u których postawiono prawidłową diagnozę. Jeżeli pacjent nie odczuwa poprawy, należy ponownie zweryfikować rozpoznanie, przeprowadzić badania i konsultować, pytać mądrzejszych. Często powtórne przeprowadzenie wywiadu z pacjentem rzuca nowe światło na przyczynę dolegliwości.
Pamiętam pacjentkę z przewlekłą biegunką, u której nie znalazłam przyczyny dokuczliwych wypróżnień. Wszelkie badania były prawidłowe, terapie nie przynosiły efektu. Podczas jednej z wizyt zauważyłam, że ta pani żuje gumę. Przypomniało mi się, że gdzieś czytałam o takim przypadku, i zapytałam, czy często to robi i jaka to guma. Żuła ją kilka razy dziennie, a była to guma bez cukru, zawierająca sorbitol. Po jej odstawieniu objawy minęły.
W przypadku pacjentów z chorobami autoimmunizacyjnymi podstawą moich rozważań jest wywiad. Muszę nabrać pewności, że rozpoznanie postawione zostało prawidłowo. Konieczne jest zapoznanie się z dotychczasowymi wynikami badań, ewentualne przeprowadzenie nowych, dodatkowych analiz. Jeżeli diagnoza budzi moje wątpliwości, proszę o konsultację innych kolegów.
W chorobach tarczycy ważne jest wykonanie badań obrazowych i biopsji. Rozpoznanie choroby musi być postawione lub potwierdzone przez specjalistę z danej dziedziny. Dopiero wtedy lub równolegle „zaglądamy” do jelita, aby ustalić stan mikobioty jelitowej (grzyby, bakterie, pasożyty). Pozwala to na wprowadzenie celowanej probiotykoterapii oraz terapii mikrobiologicznej, która polega na podawaniu innych, niż bakterie kwasu mlekowego, produktów.
Dodatkowo, w kale można oznaczyć wiele markerów, które pozwalają określić stan, w jakim znajduje się jelito, oraz rozważyć celowość wykonania innych badań, np. gastroskopii czy kolonoskopii. To, jakie mamy jelito, decyduje o wchłanianiu pokarmów i leków, a leki to codzienność pacjenta z chorobami autoimmunizacyjnymi.
Jelito musi unieść ciężar, który niosą za sobą preparaty stosowane na stałe. W przeciwnym razie nie będą wchłaniały się leki, witaminy i minerały.
Do koniecznych badań zalicza się w naszym Instytucie sprawdzenie możliwych niedoborów. Pisałam już o witaminie D, ale istotne są również witaminy z grupy B, kwas foliowy, selen, cynk, jod, sód, magnez, wapń, żelazo, potas, fosfor. Stosowanie suplementów diety w przypadku istnienia zaburzeń mikroflory jelitowej nie jest efektywne. W pierwszej kolejności zajmujemy się jelitem i bakteriami, a następnie – delikatnie, powoli – uzupełniamy niedobory, jeżeli takie istnieją.
Dieta w chorobach autoimmunologicznych zawierająca prebiotyki, czyli substancje, którymi żywią się nasze bakterie w jelicie, to podstawa do odrodzenia się prawidłowej, własnej mikrobioty. Pokarm to źródło pierwiastków śladowych. W pierwszej kolejności musimy czerpać z tego, co możemy dostarczyć z jedzeniem.
Diagnostyka mikroflory i opracowanie diety muszą przebiegać równolegle z diagnostyką i wskazanym przez specjalistę leczeniem danej choroby autoimmunizacyjnej według najnowszych standardów medycznych.
Niezbędne składniki leczenia i oswojenia chorób autoimmunologicznych to:
●  przywrócenie prawidłowej mikroflory w jelitach,
●  właściwa, indywidualna, sporządzona na podstawie immunologicznego profilu żywności dieta,
●  uzupełnienie niedoborów witamin i pierwiastków śladowych,
●  dostateczna ilość wody,
●  ruch.
 

Dodano: 2018-07-03

Fragment pochodzi z książki

M. Gałęcka (red. nauk.), Dieta w chorobach autoimmunologicznych, Wydawnictwo Lekarskie PZWL 2017

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować