Lider wyścigu albo bieg truchcikiem o świcie – o wyznaczaniu celów osobistych i realizacji marzeń

Wszyscy mamy jakieś marzenia. Prawdopodobnie nie ma na tym świecie osoby, która czasem, być może ukradkiem, nie lubiłaby sobie pomarzyć.
Marzenia są tą częścią naszego istnienia, która pozwala nam „witać w chmurach” – daje poczucie szczęścia, radości i beztroski. Dlatego też czynność ta najczęściej przypisywana jest wiekowi dziecięcemu i młodzieńczemu. Osoby dorosłe nie mogą już tak swobodnie oddawać się marzeniom, bo jest to przecież czas stracony, spędzony w sposób absolutnie bezproduktywny. Ale czy aby na pewno?
Według mnie marzenia są bardzo ważne, ponieważ określają szczyt naszych aktualnych aspiracji. Jak w zwierciadle duszy pokazują, co musiałoby wydarzyć się w naszym życiu, abyśmy osiągnęli stan zwany samorealizacją lub też samospełnieniem. W literaturze fachowej natomiast coraz rzadziej wspomina się o marzeniach jako takich, skupiając się przede wszystkim na nauczeniu się sposobów wyznaczania celów. Co w takim razie dzieli marzenie od celu? Czy do wyznaczenia celów życiowych potrzebne są nam marzenia? Czy same marzenia wystarczą, aby byś szczęśliwym?
Słowniki podają wiele znaczeń słów „cel” i „marzenie”. W obu przypadkach są one określane jako „coś, do czego się dąży”, jednakże nie są one ze sobą tożsame. Dlaczego? Co dzieli je od siebie i co mamy uczynić, aby nasze marzenie stało się celem? Jest to właściwie drobnostka, ale fakt jej zaistnienia całkowicie zmienia wszystko. Jest to nasza wewnętrzna decyzja o podjęciu działania – przestaję marzyć, zaczynam działać!
Przebywanie w świecie marzeń bez próby ich realizacji dostarcza wprawdzie dużo przyjemności, ale przyjemność ta niestety po pewnym czasie zanika. Niezrealizowane i zaniedbywane przez nas marzenia z czasem umierają, tworząc w naszej duszy swoiste cmentarzysko, które nie pozwala rodzić się nowym marzeniom. Takie marzenia mogą pozostawiać po sobie uczucie pustki, porażki i zgorzknienia. Nie jest wcale regułą, że najbardziej kolorowo potrafią marzyć wyłącznie dzieci. Potrafią to robić również dorośli, ale tylko ci, którzy urzeczywistniają to, o czym marzą.
Zastanówmy się teraz, jak obrać właściwe cele w życiu. Przyznaję, że w mojej opinii wymaga to sporego wysiłku, związanego przede wszystkim z rozróżnieniem, które dążenia należą do nas, a które zostały nam narzucone poprzez oczekiwania innych, np. rodziny, szkoły oraz społeczności, w której żyjemy. Ważne są pytania, które zadamy sobie, ustalając cele życiowe. Sądzę, że w niektórych przypadkach warto posłużyć się pytaniami: „Jak chcę się czuć w przyszłości?”, „Jaki chcę być w przyszłości?”, „Co mogę dla realizacji tego celu zrobić?”.
Odwieczny dylemat, czy lepiej być, czy mieć, pozostawmy filozofom. Jeśli naszym celem jest posiadanie dóbr materialnych, to nie widzę żadnych przeciwwskazań, aby określić sobie cel w postaci: miliona złotych, willi z basenem lub własnej dobrze prosperującej firmy. Zastanówmy się jednak przez chwilę, czy ludzie posiadający dobrze prosperujące firmy różnią się czymś od tych, którym ledwo wystarcza do pierwszego? Sądzę, że tak. I to nie samym stanem posiadania, ale pewnymi właściwościami związanymi z cechami osobowości i ze światopoglądem. Różnice te mogą na przykład dotyczyć punktualności, otwartości na nowe, przedsiębiorczości. Ktoś może zaprzeczyć, że zna osobę dobrze prosperującą, która wcale punktualna nie jest. Racja. Nikt jeszcze nie wyodrębnił minimalnego, koniecznego zestawu cech człowieka sukcesu, ale zawsze istnieje pewna indywidualna kombinacja cech, która pozwala na realizację marzeń i osiąganie celów. Czemu zestaw tych cech nie mógłby być uniwersalny? Przecież tak byłoby łatwiej! Zapewne. Jednak każdy z osobna i wszyscy razem jesteśmy niepowtarzalni i właśnie w tym nasza bezcenna wartość. Ważne jest wykorzystanie właśnie tych indywidualnych naturalnych właściwości osobowości, które w sobie cenimy. Ponadto już samo realizowanie własnego potencjału i rozwijanie ukrytych talentów może stać się cudowną przygodą, sprawiającą wiele satysfakcji. Sądzę, że w tym przypadku starożytni Chińczycy mieli absolutną rację głosząc: „Rób w życiu to, co lubisz, a nigdy nie będziesz musiał pracować!”.
Wiele podręczników poucza: bądź „taki, a taki”, a osiągniesz sukces. Nie zgadzam się! To, co dla jednej osoby dobre, u innej może zawieść. Zgodnie ze wskazaniami poradników, powinniśmy stanąć do ogólnego wyścigu i, kierując się narzuconymi nam regułami gry, próbować dociągnąć do finiszu. Być może jest to dobre dla dużych korporacji, bo ludźmi, którzy mają w ten sposób postawione cele, jest niezmiernie łatwo kierować. Dlaczego? Wyobraźcie sobie, że Wy, jako gałązka wrzucona przez wiatr do wody, płyniecie razem z prądem. Wyobraźcie sobie, taką sytuację: piękny wiosenny poranek. Wychodzicie na ulicę wdychając pełną piersią świeże, jeszcze mroźne powietrze. Dookoła was tysiące ludzi – i wszyscy w krótkich sportowych spodenkach! Bieg truchcikiem o świcie! Wszyscy biegną w tym samym kierunku. Jeżeli dołączycie do tego tłumu, to jaką macie szansę, aby dobiec do mety jako pierwsi? Jedną na tysiąc? Może mniej. Zgodzicie się?
A jeżeli, rezygnując z towarzystwa tego wielotysięcznego tłumu, podejmiecie decyzję, że chcecie biec sami? Jeżeli sami wybierzecie swoją własną ścieżkę i swój własny cel? Przecież możecie nawet spać po drodze, a i tak będziecie pierwsi! Najważniejsze jest obrać ten kierunek samemu i nie pozwolić nikomu innemu decydować za Was, co jest dla Was dobre.
Na koniec dodam, że same nawet najbardziej uskrzydlające marzenia i najtrafniej sprecyzowane cele nie wystarczą – należy je realizować. Wyznaczony cel i zaplanowana ścieżka wiodąca do jego osiągnięcia powinny przekładać się na nasze codzienne życie. Pamiętajcie, że nawet najbardziej dokładna mapa nie przybliżyła żadnego podróżnika do celu ani o jeden krok. Ten pierwszy krok i wszystkie następne możecie zrobić tylko Wy sami!
Katarzyna Szmielowa (2007-08-28)

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować