Jak uniknąć kłopotów z usypianiem małego dziecka?

Dziecko, jak każdy człowiek, żyje zgodnie z zegarem biologicznym, charakterystycznym dla swojego gatunku. Cykl określonych czynności, wykonywanych w określonych porach, przebiega w ciągu 24 godzin, wyznaczając okresy snu, czuwania, głodu…
Noworodki początkowo funkcjonują zgodnie z 3-4 godzinnym rytmem. Wystarczy je nakarmić, aby poczuły się senne i słodko pogrążyły się w życiodajnym śnie. Dzieci 4-6 miesięczne zaczynają się przestawiać na cykl 24-godzinny i tym samym dostosowywać się do naszego „dorosłego” rytmu dnia i nocy. Naszym zadaniem jest jedynie wspomożenie ich w tym procesie i pokazanie, że sen jest czymś naturalnym, oczywistym i potrzebnym dla naszego prawidłowego funkcjonowania.
A więc, do dzieła! Oczywiście, jak w przypadku każdego elementu w procesie wychowywania naszego maleństwa, najistotniejsza jest nasza postawa i nasze emocje związane z daną sytuacją. Dla dziecka stanowimy jedyne (początkowo) źródło informacji o tym, jak działa ten świat i my sami. Jeżeli maleństwo widzi niezmienność pewnych wydarzeń, naszą konsekwencję i pewność siebie, będzie miało zaufanie do naszych działań. Nie będzie próbowało ich zmieniać.
Gdy zauważymy, że nasza pociecha, która ukończyła już pół roku, jest w stanie przespać w okresie nocnym parę godzin bez przerwy (przynajmniej sześć), można zacząć „ustawiać” zasypianie naszego maleństwa. Jeżeli w tym momencie zrobimy to mądrze, w przyszłości czekają nas jedynie sporadyczne kłopoty z usypianiem dziecka. Jeżeli natomiast „prześpimy” ten okres, większe dziecko będzie trudniej namówić na sen w porze, którą my sobie wymarzymy.
Abyśmy nie mieli tych kłopotów, należy przede wszystkim zapewnić dziecku odpowiednie czynniki zewnętrzne do spokojnego snu. Maleństwo powinno nauczyć się zasypiać we własnym łóżeczku. Należy więc stworzyć mu w nim jak najbardziej przyjazne warunki. Niech towarzyszy mu ulubiona przytulanka, ukochany kocyk czy pieluszka tetrowa. Stałość tych obiektów zapewni maluchowi poczucie bezpieczeństwa, nawet wtedy, gdy się przebudzi, a rodziców nie będzie w pobliżu. Dlatego lepiej, żeby maluch przyzwyczaił się do snu w swoim łóżeczku, z własnymi „przyjaciółmi” obok, nie zaś w ramionach czy u piersi mamy. Zbuduje sobie bowiem poczucie bezpieczeństwa oparte o stałą obecność „przyjaciół”, a mama będzie miała więcej czasu dla siebie i szansę spędzenia wieczoru według własnych potrzeb i planów. Trudno dla kaprysu malucha zupełnie zrezygnować z własnego odpoczynku z książką, muzyką, z kąpieli czy relaksu w ramionach męża. Przestrzeń dookoła powinna być dla malucha bezpieczna, muszą się w niej znaleźć przedmioty, które kojarzą się przyjemnie i w których otoczeniu czuje się on dobrze.
Maluszek nie powinien zasypiać na łóżku rodziców i potem być przenoszony do swojego łóżeczka. Gdy się obudzi w innym miejscu niż usnął, poczuje się zagubiony i trudno mu będzie usnąć na nowo.
Przed położeniem pociechy spać, warto również zadbać o to, aby w pokoju sypialnym była odpowiednia do snu temperatura (najlepiej około 19 stopni Celsjusza). Jeżeli jest wyższa, albo maluszek jest zbyt ciepło ubrany, nie będzie mu łatwo usnąć i przespać całą noc. Sypialnię należy też dobrze wywietrzyć przed snem. Warto również zadbać (zwłaszcza w okresie grzewczym) o właściwe nawilżanie powietrza, aby nie było ono suche i przegrzane.
Zabezpieczyliśmy już odpowiednie czynniki zewnętrzne oraz nasze nastawienie dla dobrego snu naszego „skarbu”. Możemy więc przejść do czynności związanych z usypianiem smyka. Musimy ustalić pewien rytuał, którego będziemy się codziennie trzymać. Pozwoli on dziecku na kojarzenie ze snem pewnych, wykonywanych przez nas, czynności. Dzieci, a zwłaszcza te malutkie, uwielbiają rutynę, gdyż pozwala im ona kontrolować rzeczywistość (w ogromnej części jeszcze dla nich niezrozumiałą). Uspokaja je to, a właściwa kolejność czynności informuje o tym, co się wydarzy. Do wieczornego rytuału można zaliczyć karmienie, kąpiel, ubieranie maluszka w piżamkę oraz spokojne i wyciszające kilka chwil razem. Figle, wygłupy, skakanie, bieganie po łóżku oraz inne dynamiczne i pobudzające zabawy należy zarezerwować na poranek czy popołudnie (np. po powrocie tatusia z pracy). Powodują one u malucha pobudzenie i trudno jest mu potem zasnąć. W ciągu dnia często dzieje się wiele interesujących spraw, obfitujących w mnóstwo wrażeń. Ich intensywne przeżywanie utrudnia spokojne zasypianie. Natomiast wieczór to najlepsza pora na wyciszenie emocji dziecka. Historyjka, opowiedziana spokojnym głosem przez mamusię czy tatusia, przeczytana półgłosem bajka, zaśpiewana cichutko kołysanka, delikatny masaż plecków (głaskanie po pleckach, pukanie opuszkami palców czy delikatne drapanie), połączone ze słowami pełnymi miłości, pozwolą maluszkowi łagodnie wkroczyć do krainy marzeń sennych.
W pokoju można zostawić lampkę nocną o delikatnym światełku. Przed pozostawieniem maleństwa w łóżeczku, mówimy mu, że jesteśmy w pokoju obok, od drzwi wysyłamy promienny uśmiech oraz całus i wychodzimy…
I tu czasem zaczynają się schody. Okazuje się, że nasz smyk wcale nie ma ochoty zasypiać sam i próbuje zmusić nas do rezygnacji z naszych planów na wieczór. Jeżeli jeszcze nie chodzi sam – zaczyna rozpaczliwie płakać. Jeżeli już chodzi, podąża za nami do salonu, zasiada przed telewizorem lub chce uczestniczyć w naszych zajęciach. Naszą rolą jest przekonanie malucha, że czas jego aktywności w danym dniu się skończył i teraz jest pora na sen. Do płaczącego maleństwa wchodzimy spokojnie. Sprawdzamy, czy nic mu się nie stało, np. czy nie zaplątał się w kocyk albo przecisnął rączkę przez pręty łóżeczka. Kontrolujemy, czy nie zrobił kupki i czy ogólnie jest w dobrym stanie. Jeżeli tak, mówimy do niego cicho, zapewniając o naszej obecności obok, głaszczemy i całujemy. I wychodzimy…
Natomiast chodzącego szkraba, który wychodzi za nami ze swojego łóżeczka, odnosimy tam bez słowa. Mówimy do niego cicho, zapewniając o naszej obecności obok, głaszczemy i całujemy. I wychodzimy…
Jeżeli protesty maleństwa nie dadzą skutku w postaci usypiania w ramionach mamusi czy w jej łóżku, proces nauki spania u siebie na pewno się skróci. Warto podjąć trochę wysiłku w nauce samodzielnego zasypiania, aby później maluszek nie próbował terroryzować rodziny. A więc, konsekwencja, konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja! I przekonanie, że naszym działaniem nie wyrządzamy maleństwu szkody. Właściwe pory snu i czuwania, nie przeciąganie czasu zasypiania, nie czynienie z tego wydarzenia pola bitwy właściwie wpływają na rozwój naszej pociechy, oraz ustalają odpowiednie reguły życia w rodzinie. A to jest korzystne i dla malucha uczącego się świata i dla jego rodziców – przewodników po tym świecie.
Agnieszka Grabek (2007-11-11)

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować