Jak pomóc dziecku się uczyć?

Rodzice często skarżą się, że ich dzieci nie chcą się uczyć, że ciężko zagonić je do lekcji. Skoro oczekujemy od dzieci zaangażowania i sukcesów w nauce, to również my powinniśmy pomóc dziecku radzić sobie z wyzwaniami, które przed nim są stawiane. Nie możemy zostawić go samego z nadzieją, że jakoś sobie poradzi, że może w szkole powiedzą, co powinno robić.
Mój syn nie chce się uczyć, odrabia lekcje w środku nocy, trudno go zagonić do książek...”- to fragment listu zmartwionej mamy.
Często można usłyszeć zdanie, że uczymy się dla siebie. Dzieci jednak uczą się, żeby mieć dobre stopnie, żeby otrzymać pochwałę, żeby mieć ładne świadectwo, stypendium, aprobatę otoczenia.
Być może ludzie dorośli uczą się dla siebie, ale w praktyce często oznacza to, że uczą się, żeby mieć lepsze stanowisko, żeby zdobyć lepszą pracę, żeby dostawać lepszą pensję.
Dzieci uczą się dlatego, że dorośli tego od nich oczekują, a nie dlatego, że kiedyś im się to przyda. Dla dziecka perspektywa przyszłości jest nierealna.
Skoro oczekujemy od dzieci zaangażowania i sukcesów w nauce, to również my powinniśmy pomóc dziecku radzić sobie z wyzwaniami, które przed nim są stawiane. Nie możemy zostawić go samego z nadzieją, że jakoś sobie poradzi, że może w szkole powiedzą, co powinno robić.

Od czego zacząć?

Po pierwsze ważne jest, by dziecko wiedziało, że zdobywanie wiedzy jest ważne, ciekawe, atrakcyjne. Znudzony rodzic, który za każdym razem, kiedy dziecko o coś pyta, marudzi, nie jest dobrą zachętą do zajmowania się lekcjami. Inaczej jest, kiedy rodzic zachwyca się nowymi szlaczkami, wykonanym z pełnym zaangażowaniem rysunkiem, budowlą wykonaną na zajęcia techniczne, wypracowaniem, które dziecko samo napisało. Zadowolenie, docenienie, czasem podziw to nagrody, o które każde dziecko chętnie powalczy.
Własny przykład też jest istotny dla dzieci. Rodzic, który sam jest ciekawy wielu rzeczy, który dużo czyta, rozwija swoje zainteresowania – to najlepsza zachęta.
Wiadomo, że najlepsze efekty w nauce uzyskuje się, kiedy ma ona charakter zabawy. Trudno taki efekt osiągnąć za każdym razem w szkolnej klasie, ale w domu dużo łatwiej. Rodzic może się zaangażować w zgadywanki, wierszyk do nauczenia na lekcję może być elementem domowego przedstawienia, praca z przyrody może być świetnym pomysłem na niedzielny rodzinny spacer. Nawet dla nastolatków (a może szczególnie dla nich) zaangażowanie rodzica jest bardzo istotne. Należy jednak odróżnić zaangażowanie od pokrzykiwania i zgłaszania pretensji.
Jeśli dziecko bez końca odkłada odrabianie lekcji, może to świadczyć o nieumiejętności uczenia się. Można by rzec, że dziecko nie uczy się, a jedynie wypełnia obowiązek odrabiania lekcji. To zasadnicza różnica. Obowiązek jest nudny, męczący, obciążający z samej nazwy. Nauka może być atrakcyjna, ma rozwijać, może przynosić profity i nagrody.
Zostawianie lekcji na koniec dnia oznacza, że dziecko spostrzega je jako coś nieprzyjemnego, co należy odwlec jak najdalej w czasie. Aby tak się nie stało musimy je nauczyć innego sposobu postępowania.
Najlepiej prace domowe odrabiać jeszcze w szkole (jeśli dziecko przebywa na świetlicy i ktoś organizuje takie zajęcia). W domu pozostaje tylko krótka powtórka lub temat do przeczytania z podręcznika. Jeśli nie ma takich możliwości, należy nauczyć dziecko odrabiania lekcji zaraz po przyjściu ze szkoły. Potem jest czas na inne zajęcia: kolega zadzwoni, komputer wciągnie, telewizor nie pozwoli się oderwać.
Są różne sposoby radzenia sobie z lekcjami. Niektórzy wolą zaczynać od łatwiejszych i na koniec zostawić sobie trudniejsze. Inni wolą odwrotnie. Na pewno ważne jest, by większe partie materiału dzielić na części i przyswajać je sobie partiami, zaczynając naukę kilka dni wcześniej, np. przed klasówką. Jest wtedy dość czasu na opanowanie całości, na powtórkę i utrwalenie wiadomości.
Kolejna sprawa, to umiejętność „nie ślęczenia” nad lekcjami. Znamy takie sytuacje, kiedy ktoś czyta po raz ósmy to samo zdanie i nic z tego nie rozumie. Albo, kiedy ktoś mówi, że siedział nad lekcjami pięć godzin. Tylko, że efektywnej pracy było około pół godziny. Przez te wiele godzin myśli krążyły wokół kolegów na podwórku, nowej gry komputerowej, myśli, do kogo by tu zadzwonić, co będzie na jutrzejszym treningu karate, itd. Jeśli chcemy pomóc naszym dzieciom, warto je nauczyć efektywnego wykorzystania czasu. Można to zrobić, np. poprzez wyznaczenie im czasu na jakieś zadanie (10 minut, 30 minut) albo poprzez własną obecność przy odrabianiu lekcji.
Możemy też zaproponować taką zabawę:
Umówmy się. Przez najbliższe 10-15 minut nie myślisz o niczym innym, tylko o zadaniu, które masz wykonać. Po umówionym czasie zadzwoni dzwonek i razem sprawdzimy, co ci się udało wykonać.” Zaangażowanie rodzica to istotny element, wspierający chęć dzieci do pracy.
Istotną sprawą są sukcesy. Jeśli dziecko słyszy, że jest do niczego, że jest najgorsze, że nic z niego nie wyrośnie, to zaczyna w to wierzyć i nie podejmuje wysiłków, by zmienić sytuację. Dlatego nie wolno krytykować dziecka, krzyczeć na nie, obrażać. Jeśli popełniło błąd, źle postąpiło, to powinniśmy pomóc mu je naprawić i nauczyć je pożądanego zachowania. Pozytywna motywacja, nagradzanie zamiast karania, to najskuteczniejsze metody wpływania na nasze pociechy.

Aktualizacja: 2017-01-10
Beata Badziukiewicz, pedagog szkolny

Komentarze (0)

Dodaj swój komentarz

Żeby dodać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować